Jedna z moich Par ma swoją wizję ślubu i przyjęcia, która zakłada, że wszystko odbędzie się w plenerze, najlepiej pod gołym niebem i późną nocną. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie podjęła się tego wyzwania, tym bardziej, że zakłada ono ceremonię w blasku księżyca nad jęziorem w niesamowitych okolicznościach natury. Po prostu marzenie!!!, nie tylko dla pary młodej, ale też dla koordynatora. Praca nie jest najłatwiejsza, ze względu na szczegóły techniczne, które trzeba skrupulatnie wypracować, bo z jednej strony ma być ciemno i romantycznie, ale z drugiej strony pamiętajmy o filmowcach i fotografie, którym światło niezbędne jest do pracy, o bezpieczeństwie Gości, warunkach pogodowych i odwróceniu konwencji, przecież nie pozwolimy nikomu czekać bezczynnie do 22.00. Ale nie ma rzeczy niemożliwych, przynajmniej dla mnie i moich par młodych, do tego dołącza sztab ludzi, którzy ze mną współpracują, i którzy w tak przyjemny sposób lubią utrudniać sobie życie:) Wszystko póki co idzie dobrze, masa spotkań, rozmów, debat, ciągłe zmiany, oczywiście na lepsze, jednym słowem zbliżamy się do końca. A skoro widać już metę, to czas złożyć papiery w urzędzie... no i masz! Pojawia się kamień milowy nie do przejścia, a mianowicie PANI URZĘDNIK. Przygoda z nią zaczęła się już kilka miesięcy wcześniej, kiedy rozpoczęłam rozmowy w sprawie ślubu w plenerze. Najpierw słyszałam, że Pani Urzędnik jest na zwolnieniu i nie wiadomo kiedy wróci, ale spokojnie do ślubu zostało jeszcze sporo czasu, następnie, po kolejnych pielgrzymkach do urzędu słyszałam zdecydowane NIE, zanim zdążyłam nawet powiedzieć dzień dobry... No więc nie miałam wyjścia, potrzebowałam wsparcia, które znalazłam u właściciela posiadłości, w której ma się odbyć ceremonia i u burmistrza. Kilka rozmów, telefonów, dobrze przygotowanych argumentów zaowocowało poleceniem służbowym skierowanym do urzędniczki przez burmistrza, żeby tego ślubu udzieliła, tak jak chce moja Para. UFFF...pomyślałam udało się, ale nie nie nie... nie tak szybko moi drodzy! Pani Urzędnik nie dała za wygraną oczywiście udzieli mojej Parze tego ślubu, ale Para musi się stawić osobiście i żadne upoważnienia nie pomogą, bo ona z góry uzna je za bezzasadne, co w przypadku mojego klienta nie jest możliwe, bo nie ma go w kraju, przyjedzie przed ślubem, a wtedy oczywiście będzie juz za późno na załatwienie wszelkich formalności, bo jak wiecie mamy 30 dni+ 1, tyle ważne są dokumenty. (na marginesie dodam, że ja jako reprezentant PM mogę złożyć papiery za nich na bazie aktualnego, notarialnego upoważnienia). Czyli tak czy inaczej do ślubu z urzędnikiem nie dojdzie, a przynajmniej nie z tym urzędnikiem. A dlaczego, dlatego, że udało mi się namówić Parę Młodą na skorzystanie z opcji aktora, który poprowadzi ceremonię, bo powiedźcie mi, jaki sens jest psuć sobie najważniejszą chwilę w życiu, przez kogoś kto twierdzi, że wymarzony ślub moich klientów, w przepięknej scenerii to PAJACOWANIE!!! Kto do tego nie patrzy Ci w oczy jak z tobą rozmawia, robi bezsensowne problemy, zamiast wykazać się odrobiną dobrej woli i twierdzi, że cztery ściany urzędu, które kojarzą się ludziom z problemami, kolejkami, obrażonymi na świat paniami w fioletowych włosach i wszystkim co jest formalnym przymusem obarczonym milionem nikomu niezrozumiałych przepisów,jest najlepszym miejscem na zawarcie związku małżeńskiego. Dla mnie to jakaś paranoja, a ślub w urzędzie to oksymoron. Jedno ma być emocjonalną rozkoszą, a drugie jest emocjonalną torturą! Naprawdę, jeżeli decydujecie się na ślub w plenerze, a urzędnik robi wam problemy, zastanówcie się nad opcją aktora bądź humanisty i pamiętajcie, że przysięgę składacie między sobą, a nie między Wami a urzędnikiem, on jedynie prowadzi tą uroczystość, zresztą bardzo często nieudolnie i bez wyrazu. Wszelkie formalności możecie załatwić później, po ślubie. Nie odkładajcie marzeń na później, bo nic z nich nie będzie, a urzędnik nie jest supermenem i nie sprawi, że wasze małżeństwo będzie zgodne, szczęśliwe i trwałe:)
A z dobrych wiadomości to od 1 stycznia 2015 roku następuję liberalizacja przepisów prawnych, dotycząca zawierania ślubów poza murami Urzędów Stanu Cywilnego, będzie łatwiej, jeżeli chodzi o formalności, ale pamiętajcie, że ona nie wpłynie na zmianę podejścia ludzi, którzy tych ślubów będą udzielać:( Przynajmniej nie od razu. No więc po co???, Po co uszczęśliwiać się na siłę??? Wiecie, że nie jestem zwolenniczką tej opcji:) Ale jestem zdecydowaną zwolenniczką "PAJACOWANIA" w plenerze, bo są takie miejsca, gdzie dekoracje stają się zbędne, a emocje sięgają zenitu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz