Zdecydowanie niektóre gwiazdy i celebryci mogliby się pod tym podpisać bez większych obiekcji, ale są też tacy, którzy niekoniecznie chcieliby wszystko upublicznić. Jedną z nich jest zapewne Anna Czartoryska, która jak się okazuje 1 kwietnia tego roku, czyli jakieś 10 dni temu wzięła ślub z Michałem Niemczyckim bez udziału mediów i przypadkowych gapiów. No cóż mogę powiedzieć...szkoda:(...
Straszna szkoda, że mnie tam nie było, a jeszcze większa, że nie przyłożyłam się nawet najmniejszym palcem do organizacji tego wydarzenia, bo pracować z osobą o takim smaku i stylu jak wspomniana Panna Młoda to musi być fajne i ekscytujące wyzwanie. Ale zupełnie nie żałuję, że nie wiem co tam się działo, chociaż sama nie wierzę w to co piszę, przecież śluby to moja pożywka, a tym bardziej takie śluby!, ale poważnie NIE ŻAŁUJĘ.
Pracując już jakiś czas w tym zawodzie zrozumiałam, że śluby są tym fajniejszym wydarzeniem, im są bardziej intymne i nasze, a nie takie jak być powinny, jakich od nas oczekują. Okazuje się, że bardzo niewiele osób ma odwagę zawrzeć związek małżeński według własnego projektu. I nie mówię tu tylko o clebrytach i osobach publicznych, ale też o osobach mniej znanych, które jednak godzą się na konwenanse i naginają swoje marzenia mocno w stronę tradycyjnych, czyli bezpiecznych rozwiązań, chociaż w ogóle ich nie czują. No bo co zrobić...rodzina, znajomi i inni, oni wszyscy muszą się dobrze czuć na naszym przyjęciu... to prawda, absolutnie nie twierdzę, że mamy nagle przestać dbać o gości, którzy jakby nie było, przychodzą na nie dla nas. Jednak wierząc w to ostanie zdanie, wierzę też, że nie zapraszacie osób Wam przypadkowych, a tym nieprzypadkowym, które was znają, chyba nie jest tak ciężko wytłumaczyć dlaczego chcecie ślub w środku lasu, nad brzegiem jęziora, w mały kościele na szczycie gór, w najstarszej katedrze w mieście, albo w uroczym zabytkowym dworze? oczywiście nie śmiem odbierać tego prawa urzędnikom, bo uwierzcie mi oni są przypadkowi, w ślubach niewiele widzą i rozumieć ich nie chcą, oczywiście bez generalizacji, urzędnik prywatnie też może być waszym gościem i zrozumieć:)
A wracając do ludzi znanych i mniej znanych to ja jestem pełna podziwu i gratuluje Parze Młodej, że przynajmniej jeden ślub udało im się zrobić po swojemu i dla siebie, inne się nie liczą, bo najważniejsze już za nimi. Kolejny można już sprzedać, skoro jest się osobą publiczną, a nawet trzeba, bo przecież nigdy chyba nie będzie wiadomo, które prawo jest silniejsze to do informacji ogółu czy to do prywatności. A tak naprawdę jakie ma znaczenie to, czy ktoś sprzeda medialnie swój ślub czy nie? Za sprzedany można być posądzonym o zachłanność, za niesprzedany - o fałszywą skromność i chęć ukrycia, zapewne wystawności przyjęcia, bo jak wiecie, co powtórzę, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Dlatego najlepiej pobrać się tak jak się to czuje, i pobrać się z tym, z kim się to czuje. Ja z kolei czuję, patrząc na życie medialne Anny Czartoryskiej, że było to w zgodzie z jej medialną naturą i szanując jej decyzję wbrew temu czego się oczekuje przy takim materiale nie udostępnię z tego ślubu ani jednego zdjęcia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz